Na spokojnym plażowym spacerze natknąłem się na młodzieńczego chapa, który wzbudził moje zainteresowanie.Jego egzotyczny ponęt i surowa męskość były zbyt nieodparte, by się oprzeć.Po powrocie do jego siedziby, zaczęła się prawdziwa przygoda.Jego usta, wygłodniałe i chętne, chętnie pochłaniały moje gardło, jego język badał każdą szczelinę.To doznanie było obezwładniające, symfonia rozkoszy, która rozbrzmiewała w każdym włóknie mojego bytu.Jego ekspertyza w sztuce głębokiego gardła była ewidentna, jego technika była nieskazana i nieuległa.Gdy przyjemność oralna osiągnęła szczyt, odwdzięczyłem się w naturze, oddając przysługę z namiętną intensywnością, która pasowała do jego własnej.Zwień naszego wspólnego pożądania był świadectwem naszej wzajemnej satysfakcji, świadectwem surowej, pierwotnej natury naszego spotkania.Ten młody mężczyzna, ze swoim statusem Afrykańczyka i jego towarzysza, okazał się prawdziwym seksualnym odkryciem w morzu, był prawdziwym gemloracją seksualną.